Hybrydowe sale operacyjne - technologia w służbie medycyny

Nie licząc przypadków prostego rozszczepienia w obrębie wargi, które polega na zszyciu tkanek miękkich ze sobą stosuje się często operacje wieloetapowe, które mają na celu odtworzenie funkcji podniebienia/ fot. Fotolia
Jaki jest związek pomiędzy salą operacyjną i kultową produkcją „Star Trek”? Na pierwszy rzut oka żaden. A jednak, technologie i rozwiązania obecnie używane w niektórych szpitalach można z czystym sumieniem przyrównać do filmowych pomysłów. Mowa o tak zwanych hybrydowych salach operacyjnych.
Nie licząc przypadków prostego rozszczepienia w obrębie wargi, które polega na zszyciu tkanek miękkich ze sobą stosuje się często operacje wieloetapowe, które mają na celu odtworzenie funkcji podniebienia/ fot. Fotolia

Hybrydowy, czyli…

Ostatnimi czasy przymiotnik "hybrydowy" pojawia się coraz częściej. Hybrydowe są samochody, układy, łodzie a nawet manicure. Termin "hybryda" oznacza  połączenie, w jeden układ rozwiązań na pierwszy rzut oka ze sobą niewspółgrających. Tak też jest w przypadku hybrydowych sal operacyjnych, będących scaleniem konwencjonalnej sali operacyjnej i gabinetu do zabiegów o niskim stopniu inwazji.

Szpitale w Stanach Zjednoczonych, po mimo szeroko pojętego kryzysu prześcigają się w inwestowaniu w sale operacyjne nowego typu. Na chwilę obecną dysponuje nimi nieco poniżej 100 szpitali. Również Polska dysponuje taką techniką. Hybrydowe sale można znaleźć w 5 miastach, Warszawie, Krakowie, Łodzi, Gdańsku a ostatnio w Nowej Soli.  Szacuje się, że ta liczba wzrośnie. Zastanawiać może przyczyna, dla której ministerstwa i zarządy szpitali są gotowe inwestować miliony dla modernizacji obecnych pomieszczeń.

Na czym polega wyjątkowość?

W tym jednym miejscu istnieje możliwość wykonywania zarówno mało inwazyjnych zabiegów, jak również otwartych operacji serca. Dzięki czemu jednocześnie można leczyć serce i naczynia krwionośne. W każdej chwili istnieje opcja zmiany metody operacji. Przy komplikacjach w czasie zabiegu zwiększa to szanse powodzenia procedury. Wyobraźmy sobie, że podczas standardowej koronarografii coś poszło nie tak. Praktycznie natychmiast istnieje możliwość otwarcia klatki piersiowej i operowania. Nad wszystkim czuwa wykwalifikowany zespół, składający się z personelu medycznego wielu specjalizacji. Są to m. in. kardiolodzy inwazyjni, chirurdzy w tym kardiochirurdzy, radiolodzy, pielęgniarki czy też anestezjolodzy. Podstawą, na której opiera się hybrydowa sala operacyjna, oprócz specjalistów jest dostępny sprzęt.

Ach ta technologia!

Porównanie hybrydowej sali operacyjnej do statku kosmicznego nie powinno nikogo dziwić. Już lista podstawowego wyposażenia jest imponująca: stół operacyjny, aparat do znieczulania, monitor parametrów życiowych, monitor głębokości znieczulenia, kolumna anestezjologiczna, system lamp operacyjnych, rentgenowski aparat śródoperacyjny z ramieniem C, nowoczesny angiograf do badań serca i naczyń, respiratory, sztuczne płucoserca, specjalny system klimatyzacyjny, kamery,  czy też wózki z całym arsenałem narzędzi chirurgicznych.

Żadne z wymienionych urządzeń nie znalazło się tam przypadkowo. Oświetlenie LED tworzy mniej ciepła, stół operacyjny jest w pełni ruchomy, tak by można było go dostosować do własnych potrzeb. C- kształtny aparat obraca się o 360 stopni dla większej dokładności, a kamery i system video pozwalają obserwować operację części zespołu i studentom dla uniknięcia  tłoku przy stole.

Skoro są plusy, to muszą istnieć minusy

Największą wadą, a jednocześnie sporą przeszkodą w popularyzacji hybrydowych sal operacyjnych są koszty. W Nowej Soli sięgnęły 4,5 mln złotych a w USA są to sumy rzędu 1,5-9 mln dolarów. Jest to cena modernizacji obecnych zasobów szpitali. Oprócz zakupu nowoczesnego, specjalistycznego sprzętu obejmuje ona przebudowę istniejących pomieszczeń szpitalnych. Tradycyjne sale są za małe, a ich sufity zbyt niskie. Renowacje sponsorowane są  przez Ministerstwo Zdrowia a także prywatne osoby.

Ponadto wszystkie urządzenia emitują szkodliwe dla zdrowia promieniowanie. Narażeni są więc głównie pracownicy. Dla zmniejszenia ryzyka mogliby nosić ołowiane stroje, które są niewygodne i ograniczają ruchy. Dlatego nie cieszą się zbytnią popularnością.

Czas na werdykt

Obiektywnie oceniając hybrydowe sale operacyjne, lista wad nie jest długa. Skoro celem jest zwiększenie skuteczności operacji i zmniejszenie ryzyka infekcji są to słuszne inwestycje. Choć nikomu nie życzę potrzeby skorzystania z tego nowego dobrodziejstwa technologicznego, sama świadomość, że nie tylko dr House ma do niego dostęp, polscy lekarze też, uspokaja i pokazuje, że nie jesteśmy w  szpitalnym ogonie.   

 

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA